Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
płynące, pójdziemy z nich pić. Będą się kolorowe baranki, żółte i niebieskie, i szkarłatem fenickim sycone, pasły na łąkach. Będą padać deszcze złotego miodu i wszędzie rozkwitną nenufary. Owszem, ładnie będzie w królestwie Francji, ale kto nas tam przyjmie na samym początku, gdy przyjdziemy? Kto? Faunowie leśni z piszczałkami. Powiadam: - Bój się Boga, Diego, faunów nie ma. - On na to: - 0, tam jest większa swoboda, nie panuje Święta Inkwizycja, dlatego uciekamy do Francji. - Ja myślę: dobrze, ale w hajdawerkach czy w sukni? Bo już nie w habicie. Jak to będzie? Dlaczego mam być w hajdawerkach? Chciałam tego wszystkiego, prawda, ale nie
płynące, pójdziemy z nich pić. Będą się kolorowe baranki, żółte i niebieskie, i szkarłatem fenickim sycone, pasły na łąkach. Będą padać deszcze złotego miodu i wszędzie rozkwitną nenufary. Owszem, ładnie będzie w królestwie Francji, ale kto nas tam przyjmie na samym początku, gdy przyjdziemy? Kto? Faunowie leśni z piszczałkami. Powiadam: - Bój się Boga, Diego, faunów nie ma. - On na to: - 0, tam jest większa swoboda, nie panuje Święta Inkwizycja, dlatego uciekamy do Francji. - Ja myślę: dobrze, ale w hajdawerkach czy w sukni? Bo już nie w habicie. Jak to będzie? Dlaczego mam być w hajdawerkach? Chciałam tego wszystkiego, prawda, ale nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego