Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 47
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
księżycowy: domy albo zupełnie zrujnowane, albo ostro poprute kulami, niemal we wszystkich oknach folia zamiast szyb. Ludzie stoją przed hydrantem w długiej kolejce po wodę. Podobno nie jest tu zbyt bezpiecznie, więc przenosimy się do Sokolovici, w trójkącie między Hrasnicą, Ilidżą a lotniskiem. Mały placyk, między magazynami Merhametu (muzułmańskiego odpowiednika "Caritasu", dla którego wieziemy nasz ładunek), budynkiem jakiegoś lokalnego dowództwa wojskowego, Czerwonym Krzyżem i ciągiem sklepów, w których najłatwiej kupić wódkę i papierosy. Mimo śladów walk, okoliczne domy wyglądają nowocześnie i przypominają o okresie prosperity, jaką okolica ta przeżyła przed dziesięciu laty, podczas Olimpiady. Natychmiast po przyjeździe otaczają nas dzieci. Pozostaną
księżycowy: domy albo zupełnie zrujnowane, albo ostro poprute kulami, niemal we wszystkich oknach folia zamiast szyb. Ludzie stoją przed hydrantem w długiej kolejce po wodę. Podobno nie jest tu zbyt bezpiecznie, więc przenosimy się do Sokolovici, w trójkącie między Hrasnicą, Ilidżą a lotniskiem. Mały placyk, między magazynami Merhametu (muzułmańskiego odpowiednika "Caritasu", dla którego wieziemy nasz ładunek), budynkiem jakiegoś lokalnego dowództwa wojskowego, Czerwonym Krzyżem i ciągiem sklepów, w których najłatwiej kupić wódkę i papierosy. Mimo śladów walk, okoliczne domy wyglądają nowocześnie i przypominają o okresie prosperity, jaką okolica ta przeżyła przed dziesięciu laty, podczas Olimpiady. Natychmiast po przyjeździe otaczają nas dzieci. Pozostaną
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego