wydarzeń przerwał jej znów do toalety zdążający Pawlicki. Tym razem był sam. Podniosła się natychmiast. Tamten przystanął.<br>- Cóż nasz klient?<br>- Który, proszę pana? - Ten drugi.<br>- Poszedł, proszę pana.<br>- Co, już? A to świetnie! Widzę, babciu, że nie najgorzej umiecie sobie radzić z gośćmi.<br>Pomarszczoną, króliczą twarz Jurgeluszki rozjaśnił uśmiech zadowolenia. Ceniła swój wieloletni zawód i lubiła otrzymywać za pracę słowo uznania.<br>- Bo trzeba wiedzieć, proszę pana - powiedziała z przekonaniem -jak z człowiekiem postępować.<br>- Na przykład!<br>- Z każdym inaczej, proszę pana. Z jednymi jak z dziećmi, z przeproszeniem...<br>Nie słuchając dalej, Pawlicki zniknął w toalecie. Ledwie zdążyła za nim zamknąć drzwi, z