się z sąsiadami, z dziećmi sąsiadów. Tego już teraz nie ma. Teraz nasze dzieciaki wychodzą gdzieś z domu, idą do kogoś, muszą dokądś pojechać. A ja pamiętam, że wtedy całe podwórko po południu się spotykało, w czasie "<orig>polekcyjnym</>", i wszyscy żyliśmy różnymi takimi atmosferami. Że w pobliżu nas rozbili obóz Cyganie, więc się chodziło ich oglądać. Że można było pojechać obejrzeć na cmentarzu niemieckim w Gdańsku granaty - trzy! - które tam leżały. Chyba nawet nimi rzucaliśmy, o ile pamiętam. Brat kiedyś z kolegą przyniósł bombę, taką sporą, prawie pod sam dom ją doniósł. Jeszcze trochę, a mogłoby się skończyć wybuchem. Albo że