Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
zwracając się do Poliny.

- Nie będę grała! - oświadczyła Polina wydymając wargi.

- Czemu to, Polino Mojsiejewna? - zdziwił się Jurczenko chwytając w locie binokle. - To nieładnie. Wszyscy grają, a pani odmawia.

- Ach, to zawiła sprawa - powiedziała Polina. - Nie wiem, czy państwo zauważyli, że w kartach tkwi jakaś czarna magia... Mówiła mi pewna Cyganka, że karty żyją... Sama zresztą miałam okazję przekonać się o tym...

- Niech pani opowie, to ciekawe - rzekł Dołmacz odkładając resztę nie rozdanej talii.

- Proszę sobie wyobrazić, że ktoś dostaje przez cały wieczór dwie siódemki... Stale dwie siódemki, jak gdyby nie było innych kart. Właśnie tak było ze mną. Graliśmy w
zwracając się do Poliny.<br><br>- Nie będę grała! - oświadczyła Polina wydymając wargi.<br><br>- Czemu to, Polino Mojsiejewna? - zdziwił się Jurczenko chwytając w locie binokle. - To nieładnie. Wszyscy grają, a pani odmawia.<br><br>- Ach, to zawiła sprawa - powiedziała Polina. - Nie wiem, czy państwo zauważyli, że w kartach tkwi jakaś czarna magia... Mówiła mi pewna Cyganka, że karty żyją... Sama zresztą miałam okazję przekonać się o tym...<br><br>- Niech pani opowie, to ciekawe - rzekł Dołmacz odkładając resztę nie rozdanej talii.<br><br>- Proszę sobie wyobrazić, że ktoś dostaje przez cały wieczór dwie siódemki... Stale dwie siódemki, jak gdyby nie było innych kart. Właśnie tak było ze mną. Graliśmy w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego