ZNÓJ</><br>Psów szczekanie noc od świtu dzieli,<br> W oknach stygnie całodzienny znój,<br>W dusznem łożu, jak w klasztornej celi<br> Pożądaniem kłamie pacierz mój.<br><br>Niebo parne, czarne i zwęglone<br> Ciuła wilgoć z nieprzytomnych wzgórz,<br>A ja nigdy, nigdy nie ochłonę,<br> Ani ciała nie orzeźwię już.<br><br>Gdzie się cień zapodział - nie przypomnę,<br> Czad lipcowy błędną pamięć zwiódł -<br>Moje usta, usta wiarołomne,<br> Próżno łowią ocalały chłód.<br><br>Psów szczekanie noc od świtu dzieli,<br> W oknach stygnie całodzienny znój -<br>Z dna samotnej, dusznej mej pościeli<br> Nawołuję sen bezwstydny twój.</><br><br><br><br><div sex="m"><tit>ŻONA</><br>Chciałbym mieć żonę z drewna,<br>Żeby nie była gniewna<br> I ze mną nieszczęśliwa.<br>Siedziałbym przy tym