Gil na dęba wierzchołku tak odlegle śpiewa,<br>Że czuć w śpiewie wysokość szumiącego drzewa,<br>A w jarach, skąd się zieleń wynurza, jak z wora,<br>Po wczorajszej ulewie - woda, przez sen chora<br>Na blady niedorozwój srebra w swej głębinie,<br>Mętem przeciw własnemu usrebrnieniu płynie.<br><br>Skoro Czmur dwóch Maciejów zaoczył z daleka -<br>Czarami się najeżył - i nieludzko czeka...<br>Idą. - Już się zbliżyli. - Czmur w słońcu się biesi -<br>Gębę do nich wykrzywia: "A wy tu - skądesi?'' -<br>Rzekł Maciej: "Z niedaleczka... Chcemy jestku - pitku<br>Z tego ziela, coś w lesie skrył je bez użytku.<br>Znamy twą tajemnicę, strasznie zieleniatą!<br>Wyłaź, tchórzu, zza czarów! Wyłaź!'' - A