po prostu, mogło być tysiąc <br>równie nieistotnych, nie o odpowiedź chodziło.<br>Kaziu chwycił ustami powietrze, gwałtownie, jakby się <br>dusił, a Pinokio podrzucił głowę jak spłoszony <br>koń. Potem wstał wolno.<br>- Ty... - zachrypiał. Głos mu drżał, <br>umilkł więc i głośno przełknął ślinę. <br>Drugie "ty" było mocne i pełne wściekłości.<br>- Nienawidzisz mnie, ważniaku. Czepiasz się. Zawsze <br>się czepiałeś. Broń go, no! Swój swojego pozna. <br>Kapuś na stanowisku i nędzny <orig>lepkołap</>. Kumple. Może <br>założysz za niego? Może oddasz?<br>- Może oddam. - Siwy nie poruszył się. Patrzył <br>wciąż w okno. - Skąd przyswoiłeś taki <br>repertuar, Pinokio? Twój własny? Nie uwierzę. Zmień <br>lektury, nie ta półka, bracie. Dużo czytasz, Pinokio