Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
bynajmniej nie stanowią zwierciadlanego odbicia.
- O Boże - jęknęła Klaudia. - Przecież to... To musi być...
Karabin był tylko jeden, za to ogromny, niemal metrowy mimo wymontowania lufy i złożenia go na pół. Ciężkie, nieporęczne i chyba bezużyteczne w takim stanie żelastwo. Ale nie w tym rzecz.
- Cztery stówy - wymamrotał. - Masz pojęcie? Czterysta tysięcy! Wystarczy... - Posłała mu przerażone spojrzenie. - Poszedł polować na tych gliniarzy z blokady, założę się. To Szczytno, policyjna stolica Polski. Jak tu dostanie paru następnych... - Niemal wyrwał kieszeń ze spodni, szukając odpowiedniego narzędzia. - Kurwa... Masz nóż?
- Ja? Co... co pan chce zrobić? Lepiej stąd...
- Prawie pół miliona! - wyciągnął komórkę. - Nie
bynajmniej nie stanowią zwierciadlanego odbicia.<br>- O Boże - jęknęła Klaudia. - Przecież to... To musi być...<br>Karabin był tylko jeden, za to ogromny, niemal metrowy mimo wymontowania lufy i złożenia go na pół. Ciężkie, nieporęczne i chyba bezużyteczne w takim stanie żelastwo. Ale nie w tym rzecz.<br>- Cztery stówy - wymamrotał. - Masz pojęcie? Czterysta tysięcy! Wystarczy... - Posłała mu przerażone spojrzenie. - Poszedł polować na tych gliniarzy z blokady, założę się. To Szczytno, policyjna stolica Polski. Jak tu dostanie paru następnych... - Niemal wyrwał kieszeń ze spodni, szukając odpowiedniego narzędzia. - Kurwa... Masz nóż?<br>- Ja? Co... co pan chce zrobić? Lepiej stąd...<br>- Prawie pół miliona! - wyciągnął komórkę. - Nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego