Jaś i Małgosia, ale gdzieś tam nadłamując gałązkę, gdzie indziej znów kreśląc na ziemi znak, strzałkę czy literę oznaczającą kierunek, czego przecież uczono nas na zbiórkach i na zajęciach - dziennych - w terenie podczas zdobywania sprawności, a oboje mieliśmy już ich po kilka: wśród nich również tropiciela śladów,<br>spojrzałem na swoją Dalilę - dochodziła pierwsza po południu - i aby nie spóźnić się na obiad podawany o tej porze roku przy długich stołach pod koronami wysokich morw, musiałem się pospieszyć, ale mimo to szedłem spokojnie aleją drzew owocowych i różanych krzewów, i zająłem swoje miejsce, i dość bezmyślnie chłeptałem zupę jarzynową, a potem zajadałem