Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
stałeś jakiś markotny, zupełnie nic nie słyszałeś. W pewnej chwili wybiegłeś jak z procy. I tyle cię widzieliśmy.
- Naprawdę? Nic nie pamiętam. Kojarzę jeszcze laskę Sychelskiego, Ewę bodajże - z trudem przywołał z pamięci obraz czarnowłosej dziewczyny.
- Ewę, Ewę! Chyba Iwę! To Niemra. Przyjechała na staż w ramach wymiany młodzieży. Młodzieży! Dobre sobie. Laska ma pod trzydziestkę.
Zygmunt nic nie rozumiał. Dałby sobie głowę uciąć, że wessało go oko Ewy. Błękitnooka toń... Cicho... Szatan... Spojrzał ukradkiem w okno, po którym spływały strumyczki deszczu, dzwonił parapet, z rynny wydobywał się bulgot, jakby ktoś płukał zęby i wypluwał wodę na chodnik. "W porządku" - uspokoił się
stałeś jakiś markotny, zupełnie nic nie słyszałeś. W pewnej chwili wybiegłeś jak z procy. I tyle cię widzieliśmy.<br>- Naprawdę? Nic nie pamiętam. Kojarzę jeszcze laskę Sychelskiego, Ewę bodajże - z trudem przywołał z pamięci obraz czarnowłosej dziewczyny.<br>- Ewę, Ewę! Chyba Iwę! To Niemra. Przyjechała na staż w ramach wymiany młodzieży. Młodzieży! Dobre sobie. Laska ma pod trzydziestkę.<br>Zygmunt nic nie rozumiał. Dałby sobie głowę uciąć, że wessało go oko Ewy. Błękitnooka toń... Cicho... Szatan... Spojrzał ukradkiem w okno, po którym spływały strumyczki deszczu, dzwonił parapet, z rynny wydobywał się bulgot, jakby ktoś płukał zęby i wypluwał wodę na chodnik. "W porządku" - uspokoił się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego