Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
się zdało, gdy siedziałem przy oknie - a wymienialiśmy się miejscami co parę godzin - wypatrywanie ciągnących przez kamienistą rudą pustynię karawan wielbłądów albo na skrawkach zieleni stad, nielicznych zresztą, owiec i strzegącego ich pasterza z długą laską, przypominającego jako żywo pastuszków z betlejemskiej szopki, a gdy niósł na ramionach jagnię - samego Dobrego Pasterza,
i rozmawialiśmy przez chwilę o tym, czy będziemy mogli zostać marynarzami, czy to wieczne kołysanie, ten uciekający spod stóp pokład nie sprawi, że nieustannie, raz po raz, będziemy musieli przechylać się przez burtę, bo ja - mówiłem - nie wytrzymywałem jako dziecko nawet dłuższej podróży samochodem,
- Nic się nie bój - uspokajał mnie
się zdało, gdy siedziałem przy oknie - a wymienialiśmy się miejscami co parę godzin - wypatrywanie ciągnących przez kamienistą rudą pustynię karawan wielbłądów albo na skrawkach zieleni stad, nielicznych zresztą, owiec i strzegącego ich pasterza z długą laską, przypominającego jako żywo pastuszków z betlejemskiej szopki, a gdy niósł na ramionach jagnię - samego Dobrego Pasterza,<br>i rozmawialiśmy przez chwilę o tym, czy będziemy mogli zostać marynarzami, czy to wieczne kołysanie, ten uciekający spod stóp pokład nie sprawi, że nieustannie, raz po raz, będziemy musieli przechylać się przez burtę, bo ja - mówiłem - nie wytrzymywałem jako dziecko nawet dłuższej podróży samochodem,<br>- Nic się nie bój - uspokajał mnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego