Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
swą klatkę piersiową.
Marina obracała na palcach srebrne obrączki.
- Nie sądzę, żeby to miał być koniec - szepnęła.
- Mhm?
- Ravenskull... Chyba wiem dlaczego.
- No?
- Przesłał ci Modlitwę, efes... Zatem posiadał je już od pewnego czasu. Dlaczego zakładamy, że sam z nich nie skorzystał?
- Bronstein? Mógł. Ale nic na to nie wskazuje.
- Doprawdy? Zastanów się. On nie był rzeźbiony. Skąd wiesz, jak wysokiego miał jugrina?
- Nie skończyłby wówczas na żyrandolu.
- Doprawdy? - powtórzyła. - Zastanów się.
- Chcesz powiedzieć... - zmarszczył brwi - że to jest wybrana przez niego przyszłość?
- Aha. Zobacz, jak przydały ci się te dwa efesy, zobacz, jakie szczęście dotąd mieliśmy. Idziemy ścieżką niskiego prawdopodobieństwa
swą klatkę piersiową. <br>Marina obracała na palcach srebrne obrączki. <br>- Nie sądzę, żeby to miał być koniec - szepnęła. <br>- Mhm? <br>- Ravenskull... Chyba wiem dlaczego. <br>- No? <br>- Przesłał ci Modlitwę, &lt;orig&gt;efes&lt;/&gt;... Zatem posiadał je już od pewnego czasu. Dlaczego zakładamy, że sam z nich nie skorzystał? <br>- Bronstein? Mógł. Ale nic na to nie wskazuje. <br>- Doprawdy? Zastanów się. On nie był rzeźbiony. Skąd wiesz, jak wysokiego miał &lt;orig&gt;jugrina&lt;/&gt;? <br>- Nie skończyłby wówczas na żyrandolu. <br>- Doprawdy? - powtórzyła. - Zastanów się. <br>- Chcesz powiedzieć... - zmarszczył brwi - że to jest wybrana przez niego przyszłość? <br>- Aha. Zobacz, jak przydały ci się te dwa &lt;orig&gt;efesy&lt;/&gt;, zobacz, jakie szczęście dotąd mieliśmy. Idziemy ścieżką niskiego prawdopodobieństwa
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego