Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 35
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1988
wszystkim wokoło, lekarzom, sąsiadom w pensjonacie letniskowym, nawet katechetom swoich wnuków. Pedagog i wychowawca, który mając blisko 60 lat pogrąża się w romans z młodą kobietą (pisze o niej pogardliwie: efemeryda), by i ją po paru latach porzucić, gdy uzna za wygodniejsze życie u boku żony.
Tak nam przedstawił siebie Eugeniusz Romer, we wspomnieniach nie wiedząc czemu nazwanych pamiętnikiem, za to napisanych ciężkim stylem XIX-wiecznych rozpraw naukowych, nużących i napuszonych, czasem jednak jakby dla urozmaicenia drażniących młodopolską minoderią. Jakby tego było mało, pozwolił sobie zlekceważyć chronologię wydarzeń, wybiega w swej opowieści naprzód, potem cofa się, znów wyprzedza fakty, swobodnie mieszający
wszystkim wokoło, lekarzom, sąsiadom w pensjonacie letniskowym, nawet katechetom swoich wnuków. Pedagog i wychowawca, który mając blisko 60 lat pogrąża się w romans z młodą kobietą (pisze o niej pogardliwie: efemeryda), by i ją po paru latach porzucić, gdy uzna za wygodniejsze życie u boku żony.<br>Tak nam przedstawił siebie Eugeniusz Romer, we wspomnieniach nie wiedząc czemu nazwanych pamiętnikiem, za to napisanych ciężkim stylem XIX-wiecznych rozpraw naukowych, nużących i napuszonych, czasem jednak jakby dla urozmaicenia drażniących młodopolską minoderią. Jakby tego było mało, pozwolił sobie zlekceważyć chronologię wydarzeń, wybiega w swej opowieści naprzód, potem cofa się, znów wyprzedza fakty, swobodnie mieszający
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego