to całe biuro przychodziło ci życzyć. Nawet twoi<br>wrogowie, jak ten, no, jak mu tam, szuja. Latał na ciebie, żeś się w<br>bilansie pomylił. Albo ten, no... Pił jak furman czy szewc. Sto lat i sto<br>lat. Pod koniec to już sobie sam nalewał. Że niby tak ci dobrze życzy.<br>Faryzeusz. Mówiłam, nie rozpowiadaj, proś na ucho czy kiedy sam na sam<br>z kim będziesz. Ale tobie się wydawało, że tak cię wszyscy lubią,<br>szanują. A kto kogo w biurze lubi czy szanuje? Kto niżej, to ma za<br>głupiego tego, co wyżej, choć w oczy nadskakuje mu. A wyżej który, to