Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
Wan, Nakari Ne, Anna Saki tuż przed nami.
Grzmoty! Dobrze jest mieć przed sobą pięć tysięcy mil, dwa miesiące czasu, ćwierć tony jadła, ciepły wodoszczelny śpiwór... Oj, dobrze!
Żeby tak mieć jakąś białogłowę znad Bałtyku lub choćby jakąś Japonkę O'Hamke czy zawsze roześmianą Wkukawę, nie mówiąc o żonach Watanabe czy Fujimori San... Wiem jednak, że są to tylko zawołania instynktu. Że po paru zaledwie dniach chciałbym być znowu sam. Że pragnienie przeciwnej płci - owa jedyna dysharmonia samotnego żeglowania - zostanie uśpione, ukołysane rytmem tej nieskończoności fal, jakich bruzdy kołatać będą do burt "Nord". Śpij...
Po lewej, w zamgleniu, przesuwają się co pewien
Wan, Nakari Ne, Anna Saki tuż przed nami.<br> Grzmoty! Dobrze jest mieć przed sobą pięć tysięcy mil, dwa miesiące czasu, ćwierć tony jadła, ciepły wodoszczelny śpiwór... Oj, dobrze!<br> Żeby tak mieć jakąś białogłowę znad Bałtyku lub choćby jakąś Japonkę O'Hamke czy zawsze roześmianą Wkukawę, nie mówiąc o żonach Watanabe czy Fujimori San... Wiem jednak, że są to tylko zawołania instynktu. Że po paru zaledwie dniach chciałbym być znowu sam. Że pragnienie przeciwnej płci - owa jedyna dysharmonia samotnego żeglowania - zostanie uśpione, ukołysane rytmem tej nieskończoności fal, jakich bruzdy kołatać będą do burt "Nord". Śpij...<br> Po lewej, w zamgleniu, przesuwają się co pewien
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego