Fujimoto San, który większość lodowatego dnia spędził śpiąc wygodnie na koi, co zapewne po tygodniu zmagań należało mu się zasłużenie, wychodzi na pokład. Pod jego sterowaniem "Fuji III" przecina w świetle reflektorów tokijskiej telewizji linię mety.<br> Wchodzimy do portu. Oddychamy z ulgą. Jemy kolację. Załoga bierze się do porządkowania jachtu. Fujimori zabiera mnie do domu na kolejny nocleg. <br><br><tit>"Ocioszyński", "Ocioszyński"</><br><br> Na Motomachi, małej zatłoczonej uliczce Jokohamy, spotykają się wszyscy. Tu, wśród sklepów pękających od egzotycznych towarów, spacerują lokalne piękności o zniewalającej urodzie, dyplomaci z całego świata, włóczędzy transkontynentalnych szlaków, zawodowe zabijaki...<br> Jest jeszcze Ishikawacho - bez porównania bardziej nobliwa. Bardziej wytworna, z