więc byliśmy zmuszeni ciągle nazywać zwierzątko od nowa. Później przypominało sobie starą nazwę i zapominało nową tak, że zrobił się wśród tych imion okropny bałagan.<br>Zwierzątko zresztą i tak nie reagowało na żadne nazwy, wzruszało zawsze ramionami, prychało i uciekało do jakiegoś kąta.<br>O ile mogę coś powiedzieć o zwyczajach Fumów i Fikandrów, Bromb i Gżdaczy, Pciuchów i Glisand, o tyle o jego zwyczajach nic nie wiadomo.<br>Zwierzątko to działało zawsze przez zaskoczenie. Potrafiło nie dawać o sobie znać całymi tygodniami, ale dopiero, kiedy przyszli Ważni Goście, wpadało między szklanki, przewracało dwie, trzy, nadgryzało przez pomyłkę marynarkę Ważnego Gościa zamiast ciastka