powietrze. - Dzień dobry, dzień dobry, dzień dobry!<br>- Chodźże do nas, nie widziałam cię od miesięcy - zapraszała Gabrysia. Towarzyszący Aurelii chłopiec też uniósł głowę i z uwagą przyjrzał się Gabrieli, po czym lekko się skłonił i przeniósł pytające spojrzenie na Aurelię.<br>- Idziesz?! - spytał tonem dość władczym.<br>- Ja? O, ja idę do Gabrysi - odpowiedziała uśmiechnięta, nieuważna Aurelia, nie patrząc na niego. Ale Gabrysia patrzała - i dostrzegła cień zawodu na wyrazistej twarzy chłopca, więc zawołała natychmiast:<br>- Ależ chodźcie tu oboje, szybko - i ruszyła otwierać drzwi. Już kiedy się do nich zbliżała, usłyszała nierówny, radosny łomot, jakby na schodki wbiegało niezgrabne cielątko, plącząc nogi. Otworzyła