niedźwiedzi,<br>Brak im było odpowiedzi,<br>Więc nie żaląc się nikomu<br>Poszły głodne spać do domu.<br>- Żegnaj, lisie Witalisie!<br><br>Spać lisowi ani śni się!<br>Do swej jamy szybko wrócił,<br>Zdjął bandaże, plastry zrzucił,<br>Zerknął w lustro z miną błogą<br>I przyczesał sobie ogon.<br><br>Potem przyniósł chrustu wiązkę,<br>Żeby upiec sobie gąskę.<br>Gąska taka była wściekła,<br>Że na ogniu raka spiekła,<br>Lecz z natury była miła,<br>Więc się pięknie zrumieniła<br>I Witalis porcję tłustą<br>Zjadł z jabłkami i kapustą.<br><br><br>IV<br><br>W czas zimowej chłodnej pory<br>Wyszedł lis ze swojej nory:<br>- Do mnie, wszystkie głodomory,<br>Do mnie, z lasów, z kniei, z chaszczy!<br>Mam