Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
policjantem. De twoja maty? - zapytał. Już osiem miesięcy, jak nie żyje. A de bat'ko? Przepadł bez wieści. Gospodarz miał ładną, młodą żonę. Przywoził jej sukienki, pierścionki, kolczyki. Gospodarstwem się mało zajmował, ale dobrze mu się powodziło. Zaprzęgał konia i jechał, a wracał z wozem pełnym sukienek, firanek, garnków, obrusów, poduszek. Gospodyni wybierała sobie najlepsze, a resztę wiozła na targ. U ukraińskiego policjanta było mi bezpiecznie, ale bałam się tych pierścionków, kolczyków i sukienek, bo zdawało mi się, że je poznaję, i mdliło mnie, kiedy czyściłam śmierdzące buty mojego gospodarza.

Pierwszych tysiąc pięciuset, zabranych z pracy, zastrzelili w pobliskim lesie. Tych z
policjantem. De twoja maty? - zapytał. Już osiem miesięcy, jak nie żyje. A de bat'ko? Przepadł bez wieści. Gospodarz miał ładną, młodą żonę. Przywoził jej sukienki, pierścionki, kolczyki. Gospodarstwem się mało zajmował, ale dobrze mu się powodziło. Zaprzęgał konia i jechał, a wracał z wozem pełnym sukienek, firanek, garnków, obrusów, poduszek. Gospodyni wybierała sobie najlepsze, a resztę wiozła na targ. U ukraińskiego policjanta było mi bezpiecznie, ale bałam się tych pierścionków, kolczyków i sukienek, bo zdawało mi się, że je poznaję, i mdliło mnie, kiedy czyściłam śmierdzące buty mojego gospodarza.<br><br>Pierwszych tysiąc pięciuset, zabranych z pracy, zastrzelili w pobliskim lesie. Tych z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego