Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
milczeli, patrząc w jedno tylko miejsce.
Wejście na stadion znajdowało się naprzeciw głównej trybuny. Tam pojawi się ośmiu najlepszych. Ale to później.
Cisza.
Tylko wiatr targał gałęziami rosnących wokół placu drzew, a gdzieś daleko szczekał pies.
Cicho, bardzo cicho, a potem głośniej i głośniej z każdą chwilą warczał bębenek Przewodnika.
Gwardia wchodziła na stadion.
Szli szóstkami. Przewodnik tańczył w takt wybijanego przez siebie rytmu. Cały czas poruszał głową, jakby się rozglądał, obserwował zebranych na stadionie ludzi, chciał wszystkich zapamiętać - ich twarze, losy, życie wbić w rytm werbla, zamknąć wszystkie naraz w szaleńczym takcie.
Puste oczodoły patrzyły na ludzi.
Jakaś kobieta zaszlochała
milczeli, patrząc w jedno tylko miejsce.<br>Wejście na stadion znajdowało się naprzeciw głównej trybuny. Tam pojawi się ośmiu najlepszych. Ale to później.<br>Cisza.<br>Tylko wiatr targał gałęziami rosnących wokół placu drzew, a gdzieś daleko szczekał pies.<br>Cicho, bardzo cicho, a potem głośniej i głośniej z każdą chwilą warczał bębenek Przewodnika.<br>Gwardia wchodziła na stadion.<br>Szli szóstkami. Przewodnik tańczył w takt wybijanego przez siebie rytmu. Cały czas poruszał głową, jakby się rozglądał, obserwował zebranych na stadionie ludzi, chciał wszystkich zapamiętać - ich twarze, losy, życie wbić w rytm werbla, zamknąć wszystkie naraz w szaleńczym takcie.<br>Puste oczodoły patrzyły na ludzi.<br>Jakaś kobieta zaszlochała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego