Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
że mi pan coś takiego proponuje. Proszę o dwie karty! - zawołał zwracając się do Firka, który trzymał bank. - Czemu pan mnie ominął?

- Nie chciałem przeszkadzać... A pan, Iwanie Charitonowiczu? - rzekł Firk śliniąc palec i szykując się do rozdawania kart.

- Trzy karty po rublu - powiedział Mieńszykow i rzucił monety na stół.

- Ho-ho... - zdziwił się Firk - widzę, że chce mnie pan zrujnować...

Mieńszykow przegrał, pogładził majestatycznie brodę, po czym wstał i złożył wszystkim niski ukłon.

- Pieniądz jest okrągły - powiedział sentencjonalnie i skierował się do wyjścia.

Ojciec odprowadził go do przedpokoju, a gdy wrócił, nie usiadł więcej do gry, tylko stał obok Poliny
że mi pan coś takiego proponuje. Proszę o dwie karty! - zawołał zwracając się do Firka, który trzymał bank. - Czemu pan mnie ominął?<br><br>- Nie chciałem przeszkadzać... A pan, Iwanie Charitonowiczu? - rzekł Firk śliniąc palec i szykując się do rozdawania kart.<br><br>- Trzy karty po rublu - powiedział Mieńszykow i rzucił monety na stół.<br><br>- Ho-ho... - zdziwił się Firk - widzę, że chce mnie pan zrujnować...<br><br>Mieńszykow przegrał, pogładził majestatycznie brodę, po czym wstał i złożył wszystkim niski ukłon.<br><br>- Pieniądz jest okrągły - powiedział sentencjonalnie i skierował się do wyjścia.<br><br>Ojciec odprowadził go do przedpokoju, a gdy wrócił, nie usiadł więcej do gry, tylko stał obok Poliny
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego