miesięcy, i wystarczył tydzień lub dwa, by skończyły się kłopoty z ortografią: nie pisaliśmy już g zamiast d czy b zamiast w, język polski przebudził się w nas, bogaty i piękny, a ja w niespełna dwa lata skończyłem czwartą, piątą i szóstą klasę szkoły powszechnej i zostałem gimnazjalistą, uczniem klasy Ib, której opiekunem był pan profesor Bronisław Czop, a uczył nas matematyki i łaciny, ale mnie ponosiła moja niecierpliwość, uczyłem się tylko tego, co lubiłem, a i sprawowanie pozostawiało wiele do życzenia, i świadectwa szkolne, dawniej piątkowe, teraz zaroiły się od czwórek, a nawet trójek, bo na lekcjach przeważnie myślałem o