domu mieszkańca bloku przy ulicy Z. ktoś czekał, aby znienacka oddać do niego dwa śmiertelne strzały. Było wówczas głośno o tym zabójstwie. Prasa sugerowała, że albo doszło do pomyłki, albo chodziło o zabójstwo na zlecenie. Ludzie dziwili się, ponieważ zabity nie sprawiał wrażenia kogoś, kto miałby powiązania z przestępczym światem. Ileż razy później bliżsi i dalsi sąsiedzi ofiary roztrząsali to wydarzenie. A ile było spekulacji, domysłów, podejrzeń i "informacji z pewnych źródeł", nigdzie zresztą potem - ani w prasie, ani w organach ścigania - nie potwierdzonych.<br>Jakiś czas jeszcze, zanim powrócił typowy dla tego miejsca spokój, wszyscy byli pod wrażeniem i choć panowało