spokojnie. - Chodź, szubrawcze. Zabijemy cię jak starego, siwego psa. <br>- A więc wolicie po złości - Bonhart, patrząc gdzieś ponad dachy domostw, powoli dobył miecza, odrzucił pochwę. Niespiesznie zszedł z ganku, pobrzękując ostrogami.<br>Szczury szybko rozstawiły się w poprzek uliczki. Kayleigh odszedł najdalej w lewo, prawie pod mur gorzelni. Obok niego stanęła Iskra, krzywiąc wąskie wargi w swym zwykłym, strasznym uśmiechu. Mistle, Asse i Reef odeszli w prawo. Giselher został pośrodku, wpatrzony w łowcę nagród spod zmrużonych powiek.<br>- No, dobra, Szczury - Bonhart rozejrzał się na boki, spojrzał w niebo, potem uniósł miecz i popluł na ostrze.<br>- Jak pląsać, to pląsać. Graj, muzyko!<br>Skoczyli