wpłynąć, to musi być załatwione.<br>Obok nich stał Kantara i swymi wyłupiastymi oczami patrzył na Boryczkę.<br>- Czego chcesz!? - burknął Roman. - Idź no tam, bo wszyscy płacić-wołają.<br>- A idź do cholery z twoim płaceniem! To nie możesz zainkasować?<br>- Kiedy, Romciu, nie mam drobnych. Idźże, idźże już, bo nie dają spokoju.<br>Istotnie, w damskim pokoju aż syczało. Roman wpadł na swój rewir jak w nagalwanizowane pole. Ze wszech stron wołano płacić, trzymane w palcach banknoty powiewały w powietrzu, monety rzucane na marmur wpadały w kołujący, jednostajnie przyspieszony ruch lub toczyły się na brzeg stołu i tam, przytrzymane gwałtownym skokiem ręki, wydawały krótki