odległości, droga tysiącletnia ich promieni, ciemność między światami - to był jednak świat nieprzyjemny, budzący nieufność, chęć, aby o tym zapomnieć. Pewnie i przyjemnie czułyśmy się tylko tutaj, w domu, pośród najdroższych ludzi, serdecznych zwierząt, codziennych przedmiotów, które były prawdziwe i niewątpliwe. <br>U matki też nie było ucieczki przed tym światem. - "Jak to, nie rozumiesz?" - mówiła. I już w jednej ręce trzymała pomarańczę, przebitą drutem od wełny jak osią, a ., drugiej mały kłębek. Lampa nad stołem, naftowa i zwana "wiszącą", miała być słońcem, pomarańcza - ziemią, a kłębek odgrywał po prostu rolę księżyca. <br>Rozumiałam - ostatecznie ale przecież nie mogłam sobie tego wyobrazić, biegając po