tak ukierunkowanej - nie jest cechą dobrze widzianą w ratownictwie. Wciąż się łudziłem, że za chwilę pojawią się sylwetki grotołazów i nasza akcja będzie już niepotrzebna. Ale to najgorętsze życzenie nie chciało się urzeczywistnić. Już otwór jaskini. Przebraliśmy się w kombinezony, na głowy włożyliśmy kaski, na kaski latarki "czołówki". Studnia wlotowa. Jeden po drugim zanurzaliśmy się w ciemność. Powinienem pozostać na powierzchni, jeśli chciałem rzeczywiście kierować całością akcji, ale nie stać mnie było na to. Pcham się do jaskini, bo chcę się jak najszybciej dowiedzieć, co z Januszem, co z jego ekipą? Jedna studnia, druga... Warunki świetne, nie ma porównania z tym, co się