jej nadali imię.<br><br>Z rozbitych zbroi, z oczu porażonych<br>Rozkazem czasu i wziętych z powrotem<br>Pod jurysdykcję pleśni i fermentów,<br> 950<br>Nasza nadzieja. Tak, połączyć w jedno<br>Kosmatość bobra i zapach sitowia<br>I zmarszczki dłoni leżącej na dzbanie,<br>Z którego ścieka wino. Czemuż wołać,<br>Że historyczność niszczy nam substancję,<br> 955<br>Jeżeli ona właśnie jest nam dana,<br>Muza siwego ojca, Herodota,<br>Jako broń i instrument? Choć niełatwo<br>Użyć jej wreszcie i tak spotęgować,<br>Że niby ołów z czystym centrum złota<br> 960<br>Posłuży znowu na ratunek ludzi.<br><br>Tak myśląc, ciemnym środkiem kontynentu<br>Pędziłem czółno przez grząskie łodygi,<br>Z wyobrażeniem fal dwóch oceanów<br>I