Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
ulic, patrząc raz po raz to na zbliżających się grodowych, to na swoich kolegów.
Krogg pochylił się nad leżącym na ziemi końcem liny. Magwer dopadł do niego.
- Zostaw! - chciał go odepchnąć, ale zobaczył, że Krogg już krzesze ogień.
Wtedy rozległy się gwizdki strażników. Dźwięk zimny, przenikliwy. Zaraz zjawią się następni.
- Ju...u...uż - wystękał Krogg. Nasączona wcześniej palnym olejem lina zajęła się od razu.
Pozm rzucił się do ucieczki. Żołnierze wybiegali zza zakrętu.
Magwer pchnął Krogga, minął ich Pozm. Popędzili wzdłuż ulicy, jeden po drugim niknąc w bocznych dojściach, bramach domów, między warsztatami.
Żółty ognik powoli pełzł ku górze, poruszany wiatrem
ulic, patrząc raz po raz to na zbliżających się grodowych, to na swoich kolegów.<br>Krogg pochylił się nad leżącym na ziemi końcem liny. Magwer dopadł do niego.<br>- Zostaw! - chciał go odepchnąć, ale zobaczył, że Krogg już krzesze ogień.<br>Wtedy rozległy się gwizdki strażników. Dźwięk zimny, przenikliwy. Zaraz zjawią się następni.<br>- Ju...u...uż - wystękał Krogg. Nasączona wcześniej palnym olejem lina zajęła się od razu.<br>Pozm rzucił się do ucieczki. Żołnierze wybiegali zza zakrętu.<br>Magwer pchnął Krogga, minął ich Pozm. Popędzili wzdłuż ulicy, jeden po drugim niknąc w bocznych dojściach, bramach domów, między warsztatami.<br>Żółty ognik powoli pełzł ku górze, poruszany wiatrem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego