banku, rozłożyli się partyzanci czarnobrodego okrutnika Dżalaluddina Haqqaniego, grabieżcy Chostu, którego imieniem matki z nieszczęsnego miasteczka długo jeszcze straszyły niegrzeczne dzieci. W koalicyjnym rządzie mudżahedinów powołanym w Kabulu Haqqaniemu, jak na ironię, zaoferowano posadę ministra sprawiedliwości. Jego biuro znajdowało się w pobliżu, dosłownie parę przecznic dalej. Większość partyzanckich komendantów w Kabulu starała się tak dobierać kwatery dla swoich mudżahedinów, żeby w każdej chwili mogli przyjść z pomocą, wybawić z opresji.<br>Przez plac między hotelem i bankiem przeciągnięty został stalowy drut, który uznano za linię demarkacyjną, rozdzielającą terytorium jednych i drugich. <br>Bank był zamknięty i nie miałem żadnej potrzeby go odwiedzać, ale