nie jest na tyle słabe, by zagrozić pęknięciu całości. I takie właśnie jest "Wesele" białostockie, reżysersko wytrzymane do końca, aktorsko poprawne i wyrównane, scenograficznie rzetelne. I to jest najważniejsze. Białystok ogląda "Wesele", jakie mogłaby oglądać i Warszawa. Niejako na boku, prywatnie, dorzucę tylko, że ja osobiście lepiej odebrałam grę Andrzeja Karolaka (Poeta) niż Grzegorza Galińskiego (Dziennikarz), lepiej grę Joanny Ładyńskiej (Panna Młoda) niż Wojciecha Pisarka (Pan Młody) i lepiej mi zabrzmiały kwestie Juliusza Przybylskiego (Ksiądz) i Stanisława Jaszkowskiego (Żyd), niż Mariana Szula (Dziad) i Józefa Gmyrka (Nos). Ale, powtarzam, nie to było ważne. Ważny jest sukces teatru białostockiego w tym ambitnym