kramów. Tchnęło zewsząd wilgocią i jakimś piwnicznym chłodem; więc przechodnie pomykali żwawo, zgarbieni i skuleni, uważnie omijając błotniste wyboje chodników. Ni stąd, ni zowąd wybuchał czasem przelotny, głośny śmiech kobiecy albo podnosiły się żywsze, skłócone głosy; lecz wnet pochłaniał je szum jednostajny - - ginęły w ciągłym, niespokojnym szurganiu wielu spiesznych stąpań.<br>Kiedy niekiedy, dudniąc głucho, przetoczyła się jak grom dorożka... Lub przemknął środkiem ulicy oficer na koniu, głęboko otulony płaszczem... Ktoś spojrzał uważniej, ktoś oglądnął się za rozwianym oficerskim pióropuszem - - i zmierzał dalej ku swojemu celowi...<br>Zwyczajni, wieczorni przechodnie Nowego Światu - Naraz gdzieś od Ujazdowa, od Trzech Krzyży, gruchnął krótki urwany łoskot... -I