rozmowach do jego małżeństwa, żadne z nas jednak ani na chwilę nie potrafiło o tym zapomnieć. Nie należał do mnie. Nawet wtedy, kiedy szliśmy razem ścieżką nad rzeką pod ukośnymi promieniami słońca, <page nr=95> wiedziałam, że czeka na niego inna kobieta, że ufnie i z miłością myśli o nim powracającym do zdrowia. Kłamał, oszukiwał ją pisząc listy pełne ciepła i spokoju - to tylko do mnie należała prawda. Odczytałam ją z nierównych uderzeń jego serca, ze świstków poniewierających się na jego stoliku, zawierających wyniki różnorodnych badań. Moje wtajemniczenie nie niosło ze sobą żadnej satysfakcji, przeciwnie, powiększało mój niepokój, że on - podobnie jak to się