jak woda, gdy spuszczą śluzy.<br><br>Górą sunęły chmury, wolno, jak wół za wołem,<br>zasię w blasku stawał bór za borem,<br>aż zmogły mnie te chmury i ta noc i runąłem,<br>jakby w kark rażony toporem.<br><br>A wtedy święta rosa zdjęła mi upał z czoła,<br>ptak się jakiś odezwał w życie...<br>Kołowałem na nocy, jakby zaśnięta pszczoła<br>na gramofonowej płycie.<br><br>Wtedy oczom zamkniętym otworzyła się nowa<br>dal śmiertelna, a uszom organy -<br>i ujrzałem dąbrowy dla królewskich polowań<br>i drogi dla zakochanych;<br><br>jaśmin znowu zapachniał, <orig>wiater</> znowu <orig>zalatał</>,<br>noc mi w usta wpadła jak morwa;<br>i przywarłem do ziemi, i chwyciłem się kwiatów