Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
i żółto drzewach. Rikszarz, pedałując z mozołem, wwoził pod górkę grubego jegomościa z wielką walizą na kolanach, rąbanka - nie musiał zgadywać Jassmont. Za nimi pędziły muchy i podbiegał rudy kundelek; muchy i pies jak orszak.

- Janie, nie śpij, spójrz, Różo, on śpi jak zając pod miedzą, z otwartymi oczami - huknął Konstanty, nachyliwszy się nad Jassmontem. Jassmont odwrócił oczy od ściany, na którą patrzył bezmyślnie i bez celu przez ostatnie minuty. Głos Konstantego brzmiał dziwnie, jakby rozchodził się pośród pustki, jakby dom pozbył się ścian. Niepojęte.
- U niego to nic dziwnego, Jan czasem tak się zamyśli, że traci kontakt z rzeczywistością - usprawiedliwiła
i żółto drzewach. Rikszarz, pedałując z mozołem, wwoził pod górkę grubego jegomościa z wielką walizą na kolanach, rąbanka - nie musiał zgadywać Jassmont. Za nimi pędziły muchy i podbiegał rudy kundelek; muchy i pies jak orszak.<br><br>- Janie, nie śpij, spójrz, Różo, on śpi jak zając pod miedzą, z otwartymi oczami - huknął Konstanty, nachyliwszy się nad Jassmontem. Jassmont odwrócił oczy od ściany, na którą patrzył bezmyślnie i bez celu przez ostatnie minuty. Głos Konstantego brzmiał dziwnie, jakby rozchodził się pośród pustki, jakby dom pozbył się ścian. Niepojęte.<br>- U niego to nic dziwnego, Jan czasem tak się zamyśli, że traci kontakt z rzeczywistością - usprawiedliwiła
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego