w San Francisco Kenneth Rexroth z Chicago. Ten stał się patronem i opiekunem młodszych poetów, życzliwym wszelkim nowinkom, w przeciwieństwie do samotnika Jeffersa, którego nota bene w swoich artykułach bezlitośnie tępił. <br> Europejski poeta nie umiałby łączyć w sobie tylu sprzeczności, co Rexroth. Działacz rewolucyjny, komunista, anarchista, pacyfista, mistyk, pobożny członek Kościoła anglikańskiego, na łożu śmierci rzymski katolik, a naprawdę buddysta.<br> Był bohaterem poezji jako zawodu (co prawie niemożliwe w Ameryce i chyba nigdzie) dlatego po prostu, że nie miał nawet skończonej szkoły średniej ani rozgłosu, który przekonałby profesorów, żaden uniwersytet więc go nie chciał. Dopiero na starość, kiedy stał się sławny, zażywał