postać, nie wiedziałem, gdzie podziać oczy. Nie miała na sobie niczego, prócz kawałka powiewnej tkaniny, zawiązanego wokół bioder, oraz lśniącego naszyjnika ze szklanych kulek. Objęła męża, witając go czule po długiej rozłące, a on bez żadnego skrępowania całował ją w szyję. Absolutnie nie przejmowali się obecnością obcych.<br>Zapoznanie moje z Księżycowym Kwiatem wypadło nader niezręcznie. Wyciągnąłem rękę do powitania w sposób stosowny, gdy widzi się kogoś po raz pierwszy, jednocześnie usiłując omijać wzrokiem obnażony biust kobiecy. Byłem straszliwie zmieszany i czułem, że się rumienię jak dziewczyna. Księżycowy Kwiat natomiast chwyciła mnie za przegub, całkiem jakbyśmy byli zażyłymi przyjaciółmi. Poklepała mnie poufale