w jednym z nielicznych gmachów, które jakimś cudem wyszły cało z ulicznej wojny i bombardowań. Pobliski hotel "Spinzar", gdzie zatrzymałem się, kiedy dziesięć lat temu po raz pierwszy odwiedziłem Afganistan, nie miał tego szczęścia. Bomba oderwała całą ścianę frontową, a kikuty ocalałych murów straszyły czarnymi oczodołami wypalonych okien. Niedaleko Ministerstwa Kultury wznosił się też jedyny w całym mieście, kilkunastopiętrowy wieżowiec Ministerstwa Łączności, najwyższy budynek w Kabulu, pamiątka z czasów, gdy jeszcze budowano, gdy jeszcze nie nadeszła epoka wielkiej destrukcji. Wmurowany w fasadę gmachu zegar niezmiennie wskazywał godzinę ósmą trzydzieści pięć.<br>Kiedyś mieściła się tu poczta główna, z której zawsze można było