Prosił, aby cierpliwie czekali na dużego pojedynka, będzie musiał tędy przechodzić, kiedy ruszy nagonka. Dalej się nie przedrze, tam były już tylko torfowe wyrobiska, gdzie więźniowie kopali torf. Jeszcze raz poprosił swoich podopiecznych o cierpliwość i poszedł za Konczaninem i naganiaczami. Na tropie wejściowym do miotu Konczanin spuścił ze smyczy Kusego i Tropa, psy rasy nie określonej, prawdę mówiąc kundle, którym jednak żaden psi arystokrata nie dorównałby w sztuce tropienia zwierza. Z nosami przy ziemi poszły śnieżnym śladem. Tymczasem na linii padło kilka strzałów, ale na przesmykach było cicho. Szli z gajowym w głębokim śniegu, nierzadko zapadając się po kolana, spostrzegli