synalka, sama ze sobą, z marzeniem o tańcu niewyrażalnym i niewyobrażalnym wobec tego, co umiała i mogła uczynić ze swym ciałem, z lękiem przed mrokiem, w którym zawsze czaiła się nieznana, tajemnicza postać, nigdy nie nazwana, więc chyba bezimienna.<br>- Boże! - wyszeptał. - Ona mnie potrzebuje, a ja nie mogę tam jechać. Lada dzień wybuchnie wojna, a wtedy... Co wtedy? Boże!<br> Ed wiedział, że tam, gdzie pojawiali się Niemcy, nie było miejsca dla Żydów. Iw powtarzała ze śmiechem, że jest tylko pół-Żydówką, ale dla Niemców pół-Żyd, ćwierć-Żyd, a nawet ósemka, szesnastka Żyda wystarczały. Wyrok nosiło się we krwi i nie