będzie się paliło światło... Okna były ciemne. <br> Tyle sobie obiecywała po tym wyjeździe, a tak fatalnie się wszystko ułożyło. Wizyta u pani Szafrańskiej zburzyła do końca spokój Zuzanny. Do tej pory usiłowała jakoś sobie radzić, wydawało jej się nawet, że potrafiła oddzielić przeszłość od teraźniejszości. Przeszłość to była fotografia Jana Lechickiego, którą nosiła przy sobie. To była też świadomość, że nie jest tą osobą, za którą uważała się do tej pory. To znaczy jest i nie jest. Bo przecież teraźniejszość była wciąż taka sama, Zuzanna miała nazwisko, adres, a pod tym adresem swój pokój. W nim biurko, adapter, płyty. Miała też