przez kucharki z dna gara. Oskubał z kromki <br>chleba skórkę, poszukał piętki. Akurat. Paluch był <br>szybszy. Masło na talerzu rozpływało się z gorąca, <br>przenosili je na chleb i jedli, ignorując zupę. Była <br>przypalona dziewięć razy na dziesięć. Gruba faworyzowała <br>kucharkę, a kierownik jadł, nie wiedząc, co je. Mogły <br>sobie używać. Listonosz roił majątkowe sny - zakładał <br>się, a przynajmniej miał nadzieję, że któryś <br>przyjmie zakład - będzie dziś zupa na śniadanie? <br>Przypalona czy nie? Było to jakimś urozmaiceniem po nudnym, <br>koszarowym na "raz, dwa, trzy" ranku.<br>- Na drugie śniadanie będą racuchy. Tolek <br>zaglądał do kuchni, w misce jest ciasto - poinformował <br>Łysy.<br>- Ten tylko