przewodnik po Rzymie. Ten obszerny, przywieziony z Polski, zostawiłem w walizce, która czeka na mnie w "Wandzie". Przydałby mi się, ale nie miałem wtedy głowy na te rzeczy, kiedy to rano na dworcu spotkałem się dwukrotnie z Piolantim. W kupionym przewodniku sprawdzam, com już widział w Rzymie, a czego nie. Luk sporo, ale nie ma rady. Na jutro plan następujący: do pensjonatu po walizkę, z nią do przechowalni na dworcu, do pierwszej - Muzeum Watykańskie, obiad na Pincio, list i znowu dworzec. Już po raz ostatni. O siódmej wieczór - Orsino, gdzie spędzę noc. To przez wzgląd na mego gospodarza, na księdza Piolantiego