panie; może pan być pewien, że póki on tu jest, żadne szacherki pruskie na Mazurach nie ujdą na sucho, o nie". Wysłuchał; jeszcze i potakuje: <gap>. Tylko tak mi się zdało, że jakby nie ludzkiej mowy słuchał, a nad strumieniem siedział i - z pobłażaniem, <page nr=186> ze smutkiem - zatapiał się w jego szmer... Machnął ręką, mówi: "Proszę się rozebrać". Cóż, ja doktorów zwyczajna, doktor nie jest mężczyzną, a przy tym... stara ja przecież. Odpięłam bluzkę, stanik, poobsuwałam ramiączka. Założył mi powyżej łokcia przyrząd do pomiarów ciśnienia krwi, zacisnął mocno, syknęłam, on - nic, czeka, patrzy potem na tarczę - kiwa głową, że niby rzecz dobrze jemu