było do zrobienia, zostało zrobione, poszedł do siebie, na dach budy, którą obrał sobie za kwaterę. Miał siennik pod spodem, konary drzewa nad głową i widok z góry na barykadę i Żabią.<br>Chciał spokojnie przemyśleć dzień jutrzejszy, ale Madzia nie dawała. Widział ją wciąż i za każdym razem inną: z "Madery", z sadu w Dojmach, z ich mieszkania na Toruńskiej, ale najczęściej - z minionego dnia, jak kucnąwszy, ręce wyciągnęła. do małego Szczęśniaka: "Chodź, ja umiem ładnie śpiewać, chodź do cioci... " Dwuletni brzdąc dużego kalibru, w ojca, boczył się przekornie i wyrzucając nogasy jak baloniki uciekał do matki. Fela powiedziała z udanym