Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
a podwozie prawie wcale. Przedmiot podobny do przeciętego wzdłuż żeliwnego walca upadł wprawdzie płaszczyzną ku dołowi, ale dzięki przymocowanym właśnie z tamtej strony poprzecznym prętom nie przykleił się swą masą do asfaltu, lecz pojechał po nim jak łyżwiarz po piachu. Iskry i upiorne efekty akustyczne były konsekwencją tego właśnie ślizgu. Maluch oberwał znacznie mniej, niż można było przypuszczać.
- Pan się cofnie - rzucił w twarz kierowcy opla. - Zepchniemy.
- Co pan, zgłupiał? Mam pełne ubezpieczenie, nigdzie się nie ruszam. Dzwoń po policję, Marcin.
- Nie ma czasu. - Walasek wahał się może sekundę. - To... to chyba niewypał. - Tamci popatrzyli po sobie, a potem jak na
a podwozie prawie wcale. Przedmiot podobny do przeciętego wzdłuż żeliwnego walca upadł wprawdzie płaszczyzną ku dołowi, ale dzięki przymocowanym właśnie z tamtej strony poprzecznym prętom nie przykleił się swą masą do asfaltu, lecz pojechał po nim jak łyżwiarz po piachu. Iskry i upiorne efekty akustyczne były konsekwencją tego właśnie ślizgu. Maluch oberwał znacznie mniej, niż można było przypuszczać.<br>- Pan się cofnie - rzucił w twarz kierowcy opla. - Zepchniemy.<br>- Co pan, zgłupiał? Mam pełne ubezpieczenie, nigdzie się nie ruszam. Dzwoń po policję, Marcin.<br>- Nie ma czasu. - Walasek wahał się może sekundę. - To... to chyba niewypał. - Tamci popatrzyli po sobie, a potem jak na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego