w skorupie dziurę i brnąć do środka, do centrum, aż wreszcie palec dotknie sedna kuli, wciąż wilgotnej, nieusuwalnie wilgotnej istoty rzeczy. Możliwe, że z ciemności i ciepła narodził się już tam biały robak. Nie do zabicia i nie do wypłoszenia. <br><br><tit1>Robak nieusuwalny.</><br>Być może mówienie o łajnie, gdy się o <name type="tit">"Maracie/Sadzie"</> mówić chce, jest nie na miejscu, ale może być i tak, że bardzo na miejscu. W końcu mityczna sztuka <name type="person">Petera Weissa</> dotyczy istoty rewolucji, a wiadomo - gdy w dysputach temat polityczny wyskakuje, obywatele z punktu sięgają po semantykę fekalną. Zresztą - obojętne. Nie o łajno chodzi. Chodzi o te zaschłe