chodzą, nuty wyślizgują się, uciekają, piętrzą się jedna na drugą, żadnego porządku, ładu, rytm kulawy, co krok luka, czegoś brakuje, nie ma jakiejś najważniejszej rzeczy. Piekło, piekło!!! myślałam, że oszaleją, ale na szczęście - z sił opadłam, zapłakałam... <br>Cisza; Róża płacze. <br>- Zapłakałam... i przyszedł Adam. <br>Słowa Róży stają się ledwie dosłyszalne, Marta całym ciałem napierała na szczelinę, żeby je uchwycić. <br>- Przyszedł Adam... Cha, cha! - śmieje się raptem Róża... - Przyszedł i jemu także zachciało się harmonii... Innej harmonii. Zachciało się wszystkiego ze mną! - Rozumiesz? - Róża krzyczy. - On ze mną... Dobra harmonia, co? <br>Drzwi ugięły się pod Martą. Drżąca, w nocnej koszuli, wpadła do